Potrzeba posiadania
w zespole osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo jest coraz
bardziej powszechna. RODO, KSC, wymagania sektorowe oraz oczywiście
największe incydenty przebijają się do głównych mediów i tym
samym zaczynają (powoli) gościć w świadomości „biznesu”.
Pojawiają się niekiedy jednak spore uproszczenia w zakresie tego
czym powinny się takie osoby zajmować, po co w organizacji tak
naprawdę jst bezpiecznik. Albo inaczej mówiąc – gdzie może
wnieść największą wartość.
Wydaje się, że
najłatwiej niekiedy jest posadzić bezpiecznika przed konsolą i
pozwolić by, w niezrozumiały dla nikogo „normalnego” sposób,
walczył z hakerami i ratował świat...lub przynajmniej organizację
w której chwilowo pracuje.
Zatrudnienie
inżynierów bezpieczeństwa by konfigurowali zaporę ogniową,
weryfikowali kod źródłowy przed deploymentem na środowisko
produkcyjne czy wykonywanie okresowych pentestów ma potężną
wartość. Ba – wręcz jest niezbędne. Stanowi jednak tylko ułamek
tego, czym, przynajmniej moim zdaniem (ok, i światowych norm typu
ISO 27001) powinien się zajmować bezpiecznik. Poniżej zamieszczam
garść przykładów zadań, które są IMHO niezbędne, ale nie
każdy „inżynier bezpieczeństwa” w przyjemnością do nich
zasiądzie. Dobry bezpiecznik w ramach swoich zadań:
- przypilnuje skutecznego uwierzytelniania użytkowników
- zweryfikuje pomysły na jak najłatwiejszą identyfikację użytkowników
- potwierdzi poprawność procedur resetu danych uwierzytelniających
- wymusi stosowanie 2FA
- upewni się, że kopie zapasowe nie zostaną utracone razem danymi postawowymi i potwierdzi, że można z nich odzyskać dane
- przygoruje lub przynajmniej skoordynuje przygotowanie niezbędnej dokumentacji wymaganej przepisami (co najmniej RODO)
- na bieżąco będzie weryfikować czy proces zarządzania zmianą uwzględnia aspekty bezpieczeństwa
- zadba o posiadanie co najmniej podstawowych logów
- dopilnuje bezpieczeństwa środowisk testowych
- zapewni bezpieczeństwo w ramach całego łańcucha biznesowego
- pomoże właścicielom procesów zidnetyfikować miejsca w procesach wymagające dodatkowych zabezpieczeń
- pomoże wyszukać w organizacji osoby posiadającą unikalną wiedzę (typu umiejętność konfiguracji krytycznego systemu) i skoordynuje proces dzielenia się wiedzą
- zapewni stworzenie niezbędnej dokumentacji
- okresowo wykona niezbędne przeglądy
- zdefiniuje zdarzenia (też biznesowe), których wystąpienia powinno generować alarm
- (co najmniej) skoordynuje proces zarządzania incydentami
i wreszcie –
stanie się SPOC (single point of contact) dla kwestii bezpieczeństwa
zdejmując z kadry zarządzającej konieczność gromadzenia
szczegółowej wiedzy w zakresie bezpieczeństwa*.
Może się jeszcze
pojawić pytanie dlaczego o tym piszę. Otóż spotykam się czasami
z sytuacją, gdy bezpieczeństwem w mniejszych ale i średnich
organizacjach zajmuje się jedna, bardzo techniczna osoba. Obszar w
którym się specjalizuje faktycznie jest zarządzany należycie, ale
inne tematy czasami leżą. A ja przy piwie słucham historii o tym
jak to ktoś świetny w swojej dziedzinie zaczyna mieć dość
bezpieczeństwa, bo jest zasypywany papierami, których nie lubi i
nie czuje. Bezpiecznik się wypala, organizacja łudzi się, że
wszystko jest super zorganizowane – wszyscy tracą… A kadrze
zarządzającej polecam zapoznanie się z normami bezpieczeństwa i
na ich bazie budowanie oczekiwać wobec oficerów bezpieczeństwa.
* Uwaga – nie
oznacza to jednak, że uważam, że kadra nie powinna interesować się
bezpieczeństwem. Jednak sądzę, że warto zapewnić, by kształcili
się przede wszystkim podczas regularnych spotkań z bezpiecznikiem - dyskutując rzeczywiste wyzwania, przed którymi stoi organizacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzień dobry. Komentarze na tym forum są moderowane