Ile kosztuje (nie) bezpieczeństwo? Hilary Leaks
Wiele osób żyje w przekonaniu, że codziennie wykonywane
czynności w sieciach teleinformatycznych są prywatne, ulatują w przeszłość po
paru chwilach, podobnie jak w przypadku wypowiedzianych (i nie
zarejestrowanych) słów. Podobnie najprawdopodobniej sądziła Hilary Clinton,
kolejny raz dowodząc braku jakiegokolwiek rozsądku podczas funkcjonowania w
cyberprzestrzeni. Nie dość, że p. prezydentowa, będąc od lat osobą bardzo
zaangażowaną politycznie, zupełnie niepotrzebnie formułowała w mailach myśli,
które w jej sytuacji być raczej skrywane, to jeszcze w żaden sposób nie zadbała
o to by inne osoby nie poznały ich treści. Ten przejaw niewłaściwej troski o
bezpieczeństwo informacji może kosztować ją prezydenturę USA, czyli posadę
najpotężniejszej (lub, w zależności od punktu widzenia, drugiej najpotężniejszej)
osoby na całym świecie.
Nie mam wiedzy, czy maile zostały wykradzione (jak twierdzą
lepiej poinformowani) czy zostały wyniesione przez kogoś
"życzliwego". Wiadomo jednak, że stanowią zrzut z serwera poczty
elektronicznej. Tym samym stanowią dowód tego, że…
Lekcje, którą po raz kolejny otrzymała p. Hilary powinna nauczyć,
że:
- nie zawsze warto pisać wszystko co się myśli
- warto mieć konkretne podstawy by ufać OSOBOM zarządzającym naszymi serwerami (zarówno w aspekcie ich dobrej woli jak i umiejętności)
- warto pochylić się nad praktykami zarządzania infrastrukturą IT (szczególnie procesami zarządzania konfiguracją i zarządzania zmianą)
- brudy mogą czekać latami na ujawnienie. Więc albo nie należy robić/pisać głupot, albo zawczasu dobrze przygotować plan reakcji na skandal
- nie pisać głupot
- szyfrować istotną/drażliwą korespondencję
- dobrze traktować IT oraz przypilnować codziennego stosowania przez IT podstawowych zasad bezpieczeństwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzień dobry. Komentarze na tym forum są moderowane